Steinway to hell - fascynująca podróż w (nie całkiem) zapomniane rewiry

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Jak bardzo znudziły Wam się filmy, które wszystko kładą "kawa na ławę"? Konserwator to pewien fabularny eksperyment, film, który nie chce opowiadać historii.

Trafiamy do małego warsztatu konserwatora antyków. Prowadzi go starszy, gburowaty Yaakov Fidelman (świetna rola znanego m.in. z doskonałego filmu Przyjeżdża orkiestra). Warsztat jest miejscem, w którym czas się zatrzymał, a historia walczy o życie z naciskającą zewsząd nowoczesnością. Dopóki żył przyjaciel i współpracownik pana Fieldmana, było inaczej - warsztat żył, ludzie ściągali z okolicy, żeby odnowić swoje rupiecie. Max był lubiany i szanowany, w przeciwieństwie do Yaakova, którego nie cierpi nawet syn. Max jednak zmarł, a warsztat upada - jak się okazuje był nierentowny od lat (co przyjaciel skrzętnie ukrywał przed Fieldmanem) i nie ma nadziei na odwrócenie losu - nikt już nie naprawia mebli, nikt nie lubi staroci.

Syn Yaakova widzi tylko jedną szansę - zamknąć i sprzedać warsztat, na którego miejscu może powstać wieżowiec. Spotyka się to naturalnie z silnym sprzeciwem ojca, co staje się pretekstem do konfliktu. Yaakov odżywa nadzieją, kiedy nowy pracownik odnajduje na zapleczu stare pianino Stainway - jego naprawa i sprzedaż mogą uratować warsztat...


Konserwator to film, który każdy może interpretować po swojemu. Postacie są tylko lekko nakreślone, poznajemy je jedynie przez drobne poszlaki i zachowanie; narracja jest skąpa, wręcz ma się wrażenie, że coś się przed nami ukrywa. Ale ukrywając wcześniejsze losy podkreśla się to co dzieje się tu i teraz: konflikt ojca z synem. Patrząc szerzej mamy do czynienia z trójkątem, a właściwie dwoma trójkątami (a nawet trzema). Trójkąt 1: Ojciec, który poświęca swoją uwagę nowemu pracownikowi (symbolicznie: nowemu synowi) wzbudzając zawiść rodzonego syna - rywalizacja młodzieńców przenosi się na pole miłosne, stąd trójkąt 2: ciężarna żona syna Yaakova wpada w oko nowemu pracownikowi warsztatu, co rzecz jasna nie jest w smak jej mężowi. Zostaje jeszcze domniemany, historyczny, trójkąt 3: Yaakov i jego przyjaciel i współpracownik Max w latach młodości również konkurowali o kobietę - matkę Noaha (syna Yaakova). Całość czyni fabułę enigmatyczną i tajemniczą. Stopień skomplikowania tych relacji doprowadza do wniosku, że w gruncie rzeczy to nie jest istotne... Więc co jest? I tu otwiera się pole swobodnej interpretacji...

W tym filmie wszystko wydaje się być symboliczne - warsztat, pianino, zraniona ręka, narzędzia, ciąża, prostytutka czy nawet kebab i środki chemiczne... Konflikty są tak klasyczne, że też sprawiają wrażenie symbolu. Ta piramida interpretacji w którymś momencie pozostawia w końcu widza z przeświadczeniem, że naprawdę nie powinien szukać "prawdy" a jedynie oddać się emocjom... A te potrafią być bardzo silne...

Co się dzieje z odchodzącym światem wartości - czy wytrwałość, oddanie, konsekwencja muszą ustąpić nowoczesności - w której jak coś się psuje zastępuje się to nowym, zamiast naprawiać, a najważniejszy jest pieniądz i własne szczęście? Przyjaciel Fieldmana powtarzał: "Trzeba się czymś przejmować" - ale nie wspominał czym...

Świetne zdjęcia, klimat i intelektualno-emocjonalna łamigłówka. Nie dla widzów żądnych wrażeń, dynamicznej fabuły i prostych rozwiązań.


Film obejrzany podczas festiwalu OffPlusCamera 2012

Zwiastun:

Brzmi ciekawie, ale mimo wszystko z Twojego opisu nie zrozumiałem, dlaczego nazywasz ten film "eksperymentem". Możesz to rozwinąć?

To związane jest z procesem powstawania filmu. W którymś z wywiadów z twórcami czytałem jak po kawałku wycinali fragmenty scenariusza, co spowodowało, że postacie, które od początku miały być w minimalnym stopniu wprowadzone przez narrację, z czasem stały się zupełnie "ekonomicznie" przedstawione - ich historia choć w scenariuszu opowiedziana, na filmie pozostaje jedynie wzmiankowana - widz sam sobie musi ją dopowiedzieć. Eksperyment udany.

Dodaj komentarz